W minioną niedzielę w czasie podróży z Rzeszowa do Jasła, panią Katarzynę Lignar spotkało niebezpieczne zdarzenie. W czasie jazdy samochodem do matki wraz z bratem i dwuletnimi bliźniakami, zapłonęło auto. Kobieta wraz z bratem i dwójką dzieci w ostatniej niemal chwili wydostała się z samochodu, który groził wybuchem.

Niestety, pojazd był potrzebny samotnej matce do pracy…

Kobieta założyła w sieci zrzutkę na kupno auta, ponieważ nie stać jej na zakup samochodu. Jak podaje samotna matka: dzieci uczęszczają do żłobka, a ona za najniższą krajową pracuje w Poczcie Polskiej.

Nie sądziłam że kiedykolwiek będę zmuszona prosić o takowa pomoc aczkolwiek niestety los zadecydował inaczej. Przedstawię Wam siebie oraz moje dzieciaki. Mam na imię Katarzyna i jestem samotna mamą już ponad dwuletnich bliźniaków – Alan i Jakub. W weekendy uwielbiamy jeździć na wycieczki i korzystać ze wspólnego czasu. Chłopcy chodzą do żłobka a ja pracuje w Poczcie Polskiej i zarabiam najniższa krajowa. W minioną niedzielę (3.04) udaliśmy się na wycieczkę by odwiedzić naszą babcie, prababcie za Jasłem. Niestety w Jaśle rozpoczął się nasz dramat… Horror. Dzieci wraz z moim bratem, swoim wujkiem spali. Bezpiecznie zapięci pasami chłopcy w fotelikach samochodowych mój brat pomiędzy nimi. Ja byłam kierowca a obok mnie siedział mój tata – dziadek. W pewnym momencie poczułam podejrzliwy zapach w aucie… Zwaliliśmy to na hutę szkła koło której akurat przejeżdżaliśmy.. Niestety kilkaset metrów dalej ruszając ze skrzyżowania nagle auto zaczęło się dymić. Straciłam totalna kontrolę nad autem hamulce przestały działać… Moja decyzja była natychmiastowa – ewakuacja z auta. Jeszcze w toczącym się aucie ale już palącym, gdzie ogien sięgał już prawie wysokości okien staliśmy w nim i wyciągaliśmy a dokładniej wydzieralismy chłopców z fotelików… Mój brat walczył z pasem który nie chciał się odpiąć… Na całe szczęście wszyscy zdołaliśmy się bezpiecznie ewakuować z auta. Ludzie z innych aut próbowali nam pomóc by ugasic pożar… Niestety bezskutecznie… Straż pożarna ugasiła ogień po prawie godzinie… Auto spaliło się do blachy… Został sam szkielet. Foteliki spłonęły.. Wszystko… Zostaliśmy tylko my, albo aż my.

Tutaj zaczyna się moja prośba do wszystkich dobrych ludzi, którzy choć trochę postarają zrozumieć moja sytuację i będą chcieli pomóc. Zakładam ta zrzutkę po to by móc kupić kolejne auto i bezpieczne do niego foteliki, bo na bezpieczeństwie dzieci zależy mi najbardziej. Z uwagi na moją prywatna sytuację i fakt iż jestem samotna mamą potrzebuje auta by móc poruszać się z chłopcami, dojechać do lekarza, zawieźć do żłobka itp. Zaznaczę również że auto jest mi potrzebne do celów służbowych tak więc chcąc utrzymać swoją pracę również potrzebuje samochodu do tego. Dla kilkuset dobrych ludzi to będzie nie wiele dla mnie to będzie ogromną pomoc, by powrócić do stanu sprzed tego strasznego zrządzenia losu.