Burzliwy przebieg miała poniedziałkowa prezentacja Studium Planu Przestrzennego Miasta Rzeszowa. Na spotkanie przyszła bardzo duża liczba osób, z których większość stanowili mieszkańcy osiedli Budziwój, Bzianka i Przybyszówka.

Studium przewiduje na tych osiedlach przeznaczenie bardzo dużej części ich terytorium na „tereny zielone”, przez co mocno ograniczy to możliwość zagospodarowania działek (w tym prywatnych). Wiąże się to z ogromnym spadkiem wartości tych działek, co oburzyło mieszkańców tych osiedli, którzy mogą przez to stracić ogromne sumy pieniędzy.
Spotkanie już od początku miało „gorącą” atmosferę. Okazało się, że pomieszczenia Urban Lab nie są w stanie pomieścić wszystkich zainteresowanych, do tego pomieszczenia nie były klimatyzowane, co przy ogromnym ścisku powodowało warunki trudne do dyskusji. Spotkało się to z głośnym oburzeniem mieszkańców.

Protesty spowodowały przeniesienie spotkania do Teatru „Maska”. W związku ze zmianą miejsca nie spełniono wymogów formalnych prezentacji studium, więc spotkanie to będzie się musiało odbyć ponownie (za minimum 7 dni po ogłoszeniu prezentacji studium), by zostały dopełnione formalności.
Pierwotny zamysł władz miasta, by najpierw zaprezentować zamysł dokumentu szybko upadł, gdy podczas prezentacji mieszkańcy wcześniej wymienionych osiedli zaczęli zadawać niewygodne pytania jego autorom i prezydentowi Fijołkowi. Prezentacja szybko zamieniła się w dyskusję, podczas której mieszkańcy pytali o plany miasta co do wykupu prywatnych działek, na których miasto zaplanowało „tereny zielone”; możliwości zmiany studium (co ma skutkować zmianą późniejszych planów zabudowy przestrzennej), a także możliwości zrekompensowania właścicielom działek objętych planem utraty ich wartości. Autorzy planu i prezydent nie odpowiedzieli jednak wprost na te pytania na te pytania.

Słychać było duże oburzenie mieszkańców i ich sprzeciw wobec planów miasta. Wiele osób zabierających głos wprost mówiło o stratach, które poniosą przez takie decyzje władz miasta. Jeden z pytających powiedział wprost, że miał propozycję odkupu swoich działek za kwotę 9 milionów złotych, po uzyskaniu informacji o planach miasta deweloper składający ofertę wycofał się z niej. Takich głosów było znacznie więcej, mieszkańcy zarzucali prezydentowi przede wszystkim brak konsultacji z nimi (pierwsze spotkanie w tej sprawie odbyło się w czasie pandemii ponad półtora roku temu, do niewielu osób dotarła informacja o nim).

Ratusz odpierał zarzuty twierdząc, że jest to wymóg formalny, by 30% terenu miasta było zagospodarowane pod tereny przeznaczone na zieleń. Największe wątpliwości budzi fakt umieszczenie tych terenów tylko w dużej odległości od centrum miasta. Radny miasta Grzegorz Koryl zwrócił również uwagę na fakt, że przyłączenie do granic miasta Budziwoja, Bzianki i Przybyszówki spowodował spadek zagęszczenia zabudowy, czego efektem jest konieczność wydzielenia w studium tak dużej ilości terenów przeznaczonych pod zieleń.
Prezydent co prawda przekonywał o możliwości rozpatrzenia każdej sprawy indywidualnie, jednak wyraźnie nie przekonało to mieszkańców osiedli najbardziej dotkniętych przez możliwe skutki przekształcenia studium w plan zagospodarowania przestrzeni. Emocje są duże, żadna ze stron nie została przekonana do zdania drugiej. Konflikt mieszkańców z Urzędem Miasta nie został zażegnany, a wręcz wydaje się, że ciągle będzie eskalował.