8 czerwca 1943 r. funkcjonariusze państwa niemieckiego dokonali pacyfikacji Zwięczycy i zamordowali 19 mieszkańców ówczesnej podrzeszowskiej wsi.

W obławie brało udział gestapo, esesowcy, Ukraińcy w niemieckich mundurach i Azerbejdżanie w niemieckich uniformach, którzy na rękawach mieli naszywki „Aserbeidżan”. Była też i policja polowa, zarówno oddziały piesze jak i na koniach. Akcją dowodził SS-man Heins Ehaus -szwagier Heinricha Himmlera -jednego z największych zbrodniarzy II wojny światowej. Atak był odwetem za akcje sabotażowe oraz rozkradanie wagonów niemieckich.

Niemcy w nocy z 7 na 8 czerwca 1943 r. około godz. 23 rozpoczęli otaczanie Zwięczycy i Boguchwały. Od wschodu posuwali się zaroślami brzegów Wisłoka aż po wieś Lutoryż. Od północy Zwięczyca otoczona została od graniczącego ze Staroniwą rowu odwadniającego, od zachodu natomiast od pól graniczących z Kielanowką i Racławówką. Niemcy, gdy otoczyli pierścieniem wieś, zaczęli posuwać się od jej granic w kierunku centrum. Idąc polami Zwięczycy otaczali i rewidowali napotkane zabudowania. Od Racławówki szli przez Kaczerne, tj. gminne pastwisko do mostu na rzece Lubczy.

Zaraz po północy przed wartownią gromadzką we wsi Zwięczyca, mieszczącą się wówczas przy głównej szosie wiodącej z Rzeszowa przez tę wieś, pod nieukończony budynek Domu Ludowego (na początku lat 70. XX w. przerobiony został na kościół parafialny pod wezwaniem św. Józefa) podjechał samochód. Wysiadło z niego trzech funkcjonariuszy gestapo z latarkami elektrycznymi, którzy skierowali się na wartownię. Weszli na wartownię, sprawdzili wartowników, ich legitymacje i zobowiązali komendanta warty Jana Ślęzaka, aby ten jak najprędzej posłał ludzi i ściągnął ze wsi wszystkich wartowników. Zapowiedzieli wartownikom, żeby potem nigdzie nie oddalali się z warty, bo od tej pory oni obejmują służbę nad całą wsią, a warta jest już tylko do ich dyspozycji. Wartownicy Andrzej Kubicz i Andrzej Kocór nie posłuchali ich nakazu, potajemnie opuścili wartownię, przedarli się pod torem kolejowym przez mostek i uprzedzili swych krewnych i znajomych o szykowanej przez Niemców obławie (za co zapłacili utratą życia).

Na Kolonii Zwięczyckiej na nizinie przy drodze od strony toru kolejowego ustawiono namiot, w którym zainstalowano centralę telefoniczną, a z rozchylonych płacht namiotu wystawała lufa kaemu. Tuż za nim wykopano duży, kwadratowy i głęboki dół. Wzdłuż dróg i po polach Zwięczycy i Boguchwały Niemcy porozciągali przewody telefoniczne. Tak pod osłoną nocy przygotowywali się do obławy na mieszkańców obu wsi.

Z nastaniem świtu w dniu 8 czerwca Niemcy przystąpili do obławy na wszystkich mężczyzn w wieku od 16 do 70 lat. Zaczynali od zabudowań, które były położone na skraju wsi. Po ich przeszukaniu zabierali mężczyzn, których następnie gromadzili na łąkach i drogach. Naziści znęcali się nad zatrzymanymi (kazano niektórym leżeć w wodzie na zalanej łące twarzą do ziemi, w innych miejscach ustawiano pojmanych twarzą do budynku z podniesionymi rękami uderzając kolbami i kopiąc tych, którym mdlały ręce). Kiedy zebrano więcej ludzi, kazano im iść na kolanach w kierunku mostu. Do szkoły odprowadzano większe grupy ludzi.

W szkole zebranych zostało około 360 osób. Jak podaje świadek tamtych zdarzeń: „W szkole było nam już o tyle
lepiej, że deszcz na nas nie padał, a byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Kapało z nas, w butach mieliśmy pełno wody. Niewiele wówczas mówiliśmy do siebie, każdy był zamknięty w sobie. Czasem ktoś zapytał „skąd cię zabrali?”, „co się takiego mogło stać u nas wenwsi?” Nikt nic nie wiedział. „I co ty myślisz, co z nami zrobią?” Odpowiedzi były podzielone. Jedni sądzili, że tu będzie nasz koniec, inni, że może ktoś z nas żywy jeszcze stąd wyjdzie. Były to okropne chwile
w naszym życiu, chwile strachu, rozmyślania, gasnących nadziei na przeżycie. W takich okolicznościach przyszło nam przez pół dnia oczekiwać na swoją śmierć. Nie jestem w stanie w żaden sposób ani opowiedzieć ani opisać, co w tym dniu przeżyłem.”

Zatrzymani alfabetycznie zostali wyprowadzani na korytarz szkolny gdzie byli legitymowani. Po legitymowaniu pojmani wychodzili przed szkołę, gdzie ustawiani byli naprzeciw karabinu maszynowego. Kolejne chwile niepewności skończyły się w momencie, gdy gestapowiec oznajmił, że ci co zostali rozstrzelani to są polscy bandyci i mają zostać pochowani w dole.

Naziści zamordowali tego dnia w Zwięczycy: Andrzeja Bednarskiego, Edwarda Czyża, Tadeusza Dandera, Wojciecha Deręgowskiego, Ignacego Klaczaka, Andrzeja Kocura, Andrzeja Kozioła, Andrzeja Kubicza, Stanisława Miąsika, Tomasza Pięty, Jana Płonki, Władysława Płonki, Bronisława Popka, Władysława Raka, Marcina Smyrzenia, Henryka Sołtysa, Jana Szalachy i Andrzeja Ząbczyka.

Szczegółowy opis tamtych zdarzeń można przeczytać we wspomnieniach Jana Gawła:

źr. Janusz Borek, Jan Gaweł „PACYFIKACJA ZWIĘCZYCY 8 czerwca 1943 r.”